"Wędkarstwo Rzeczne", Marek Szymański - Biblia rzecznego spinningisty

 


Z jakiegoś powodu, na naszym ryku wydawniczym nie ma zbyt wielu pozycji, stanowiących kompendium wartościowej wiedzy wędkarza spinningowego. Tym bardziej warto poświęcić kilka słów książce Marka Szymańskiego - lekturze kultowej, która wychowała pokolenia rzecznych wędkarzy. Co niniejszym czynię.


Towar deficytowy

Książka Wędkarstwo Rzeczne jest dziś niezwykle trudna do zdobycia. Po raz pierwszy ukazała się bodajże 20 lat temu, i od wielu lat nie była ponownie wydawana. Nie da się jej kupić w księgarni, trafiają się jedynie oferty sprzedaży używanej książki w Internecie. Mnie udało się pożyczyć egzemplarz od kolegi Tomka. Był mocno sfatygowany, przeszedł przez niejedne wędkarskie ręce.

Co czyni tę książkę wyjątkową? 

Przede wszystkim ogromna wiedza samego autora, którą przekazuje w barwny i przystępny sposób. W książce znajdziemy całą masę wędkarskich ciekawostek i przydatnych wskazówek, z których wiele jest uniwersalna i sprawdzi się także na naszych łowiskach. Jeśli podejdziemy do czytania we właściwy sposób, możemy z niej sporo wyciągnąć dla siebie.

Książka jest w twardej oprawie, wydana na kredowym papierze i okraszona mnóstwem kolorowych fotografii znad polskich rzek.

Co do samego autora, Pana Marka - prawdziwy wiślak, należy do nielicznych wędkarskich autorytetów, tych starej daty, którzy na wędkarstwie spinningowym zjedli zęby. Dziś już trudno o takich fachowców, jest za to masa dziwacznych wędkarskich celebrytów i youtuberów. 

Czasy nieco się zmieniły. Dziś najczęstszymi pytaniami na forach czy grupach fb są pytania o sprzęt ("jaka wędka na bolenia", "jaka na klenia"), plus sporo nierzetelnych informacji i mało merytorycznej wiedzy. Sam jestem gadżeciarzem - lubię sprzęt i nowości, ale nigdy nie są dla mnie na pierwszym miejscu. Z jakichś względów ryby także nie idą za modą i nie są zainteresowane nowinkami technologicznym. Nadal zajmują te same miejsca w rzece, a ich natura nadal rządzi się swoimi prawami. Oczywistym jest, że nawet najlepszy kij czy kołowrotek dedykowany boleniom rapy nie złowi, niezbędna jest wiedza o rzece, gatunkach ryb i ich upodobaniach.

I takimi właśnie wskazówkami chojnie dzieli się z nami Marek Szymański na stronach swojej książki. 

Czego w niej nie znajdziemy? 

Nie będzie nic o ultra light - w czasach gdy książka powstawała łowienie białorybu na spinning nie było jeszcze popularne, a poza tym - Pan Marek należy raczej do wędkarzy którzy lubią mieć coś grubszego i drapieżnego na kiju. 

Nie znajdziemy też nic o pstrągach - być może Pan Marek pstrągarzem nie jest, lub przynajmniej nie był w momencie gdy książka powstawała? 

Nie będziecie jednak rozczarowani. Znajdziecie naprawdę sporo o łowieniu ryb typowo reofilnych - od boleni, przez klenie na jaziach skończywszy. O sposobach na sumy i sandacze. O rzecznych szczupakach i okoniach. A nawet wskazówki jak łowić brzany na spinning.

Pierwsza część książki wprowadza nas w świat rzeki i praw nią rządzących, daje wiele cennych informacji o tym, jak czytać rzekę i jak wyciągać przydatne wnioski z tych obserwacji.

Kolejna opisuje sprzęt - pod tym względem książka nieco "trąci myszką" - prezentowane na zdjęciach gumy, woblery, wędziska czy kołowrotki dawno przykrył kurz i mamy dostępne znacznie nowocześniejsze modele czy rozwiązania. Z drugiej strony przez 20 lat technologia nie zrobiła aż tak wielkiego skoku - dziś kije spinningowe są lżejsze, a plecionki cieńsze, ale wędki które opisuje Pan Marek wykonane są jak te dzisiejsze- z włókien węglowych, mają te same parametry, ugięcia i akcje. W konsternacje mogą wprawiać stroje niektórych wędkarzy na fotografiach. Jak np. dresy których nie powstydziłby się żaden wykonawca muzyki disco - polo lat 90-siątych. Wędkarska moda od tamtego czasu zmieniła się w sposób znaczący.

Następne rozdziały to już miód na serce rzecznego wędkarza - są podzielone jak kalendarz - na pory roku, z mnóstwem praktycznych porad co i jak łowić wiosną, latem i jesienią. To co podoba mi się w książce, to także szereg przejrzystych ilustracji obrazujących stanowiska, jakie  ryby zajmują w rzece.

Małopolska Wisła na której ja łowię, jest tu w swoim górnym biegu, płytka i w dodatku mocno uregulowana. Nie przypomina tej znacznie szerszej i dzikiej - mazowieckiej, na które wzoruje się w książce Pan Marek. Nie ma na niej środrzecznych wysp, głębokich glinianych burt czy dużych usypanych z piasku przykos. Nie ma też długich, ciągnących się na kilkadziesiąt metrów w głąb rzeki ostróg. W mojej Wiśle odnajdywałem jednak dużo innych miejsc bliźniaczo podobnych do tych, które opisuje autor. Wiele takich miejsc znajdziecie też na pewno w innych, nizinnych rzekach Polski.

Co do zasad etycznych, jak "Catch & Release"  - Pan Marek o tym nie wspomina. Być może nie powinno to dziwić - w czasie gdy książka powstawała podejścia te dopiero zyskiwały popularność, a nasze wody były jednak wciąż bardziej rybne niż teraz. W tamtych czasach "No Kill" można było jeszcze postrzegać jako kaprys, fanaberie co po niektórych wędkarzy. Dziś to konieczność. W książce razić może zdjęcie wędkarza dumnie prezentującego na desce 30 martwych okoni, opisane jako "okoniowe żniwa". Coś co wtedy było normalnością, dziś by nie przeszło i budziło by niesmak. Nie jest to zarzut do Pana Marka - takie były czasy, i musiało upłynąć sporo wody w Wiśle, by zmienił sie "mindset" naszych wędkarzy. Stosunek samego autora z tamtych czasów, co do wypuszczania ryb, pozostaje nieokreślony. Z jednej strony pisze, że zdarzyło się mu zabić rybę, z drugiej apeluje do poszanowania rzeki i jej mieszkańców.

Zima która właśnie się rozpoczęła, jest trudnym czasem dla pasjonatów wędkarstwa. Tych którzy w zimie nie wędkują, zachęcam do spędzenia kilku zimowych wieczorów z kubkiem ciepłej herbaty, oddając się ciekawej lekturze. Jeśli lubicie nie tylko łowić ale też czytać - ta książka jest godna polecenia. Przeniesie was myślami nad pełną zapachów i kolorów wiosenną i letnią rzekę. A przy okazji wzbogaci waszą spinningową wiedzę.

(fot. WD)


 

Komentarze

  1. Słówko usprawiedliwienia dla P. Marka odnośnie pstrągów. Posiadam w/w książkę i chcę zwrócić uwagę, że tyczy się ona ryb łowionych głównie w dużych rzekach nizinnych. W takich o pstrąga ciężko ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz