Kwietniowy spinning na krakowskiej Wiśle

 

W tym roku czasu na ryby mam zdecydowanie zbyt mało. Obowiązki rodzinne zdominowały mój wolny czas po pracy. Koledzy wędkarze już w marcu uganiali się za pstrągami, kleniami czy wszelkim białorybem, ze spinningiem w ręku. Ja sezon spinningowy w bieżącym roku zainaugurowałem dopiero na początku kwietnia.


Eksperyment w deszczu - mikro jigi i białoryb

2 kwietnia pogoda nie rozpieszczała. Było chłodno i bez przerwy kropił deszcz. Jedynym pocieszeniem był brak wiatru. W kurtce przeciwdeszczowej i z kapturem naciągniętym mocno na głowę, pojawiłem się  nad stojącą wodą Okręgu Kraków.

 Rozkładając wędkę uświadomiłem sobie, że rozbrat z wędkarstwem trwał u mnie ponad 4 miesiące (ostatni raz na rybach byłem w drugiej połowie listopada!). 

Zbiornik na którym przyszło mi łowić na otwarcie tego sezonu znam dość dobrze, ale od strony lekkiego spinningu i okoni. Jeszcze nigdy nie próbowałem tu metody ultra light. A dziś zamierzałem sprawdzić czy uda się tu skusić na moje przynęty jakiś białoryb.

zaledwie kilka dni wcześniej udało mi się zasiąść późnym wieczorem przy lampce i imadle, i uzupełnić braki w pudełku, kręcąc naprędce kilkanaście mikro jigów:


Nie liczyłem na wiele. Ba, w taką pogodę nie spodziewałem się nawet brań. Ale nawet mimo padającego deszczu cieszyłem się, że mogę pobyć nad wodą po tak długiej przerwie.

Ku mojego zaskoczeniu już w pierwszym rzucie następuje branie. Zaraz potem kolejne. Rozmiar rybek pozostawiał wiele do życzenia, ale ilość brań i mnogość gatunków wynagradza rozmiary.

Trafiły się dwie ukleje:


tak dawno nie widziane wzdręgi:


Mikro - płocie:

...i mikro - okonie:

Te maleńkie rybki cieszyły, jako pierwsze w sezonie. Siłą rzeczy nie mogły jednak zaspokoić wędkarskiego apetytu.

Leszcz czy krąp?


 Korzystając z całodniowego urlopu, 20 Kwietnia odwiedziłem wreszcie ukochaną Wisłę. I to dwukrotnie jednego dnia! Pierwszy raz stawiłem się nad wodą około godziny 13:00. Tym razem pogoda była przepiękna. Przywitało mnie słońce, lekki wietrzyk i obłoki na niebie. 

Uzbrojony tym razem nie w ultra light, ale jednak nadal w bardzo delikatny zestaw (kijek do 9g, żyłka 0,14mm) rozpocząłem łowienie. Już w jednym z pierwszych rzutów, przy próbie poderwania przynęty z dna poczułem zaczep. Zaczep szybko okazał się rybą, i to rybą stawiającą bardzo mocny opór na tak lekkim zestawie

Po murowaniu do dna i paru odjazdach, w nowym podbieraku (był to jego chrzest), ląduje piękna, srebrna ryba:


Przynętą był mikro jig pijawka, mojego wykonania:


Ryby nie mierzę, wierząc że to po prostu średniej wielkości leszcz, i wypuszczam ją do wody. Koledzy którzy potem oglądają zdjęcie stwierdzają...że to pokaźnej wielkości krąp. Jeśli tak, żałuję że jej nie zmierzyłem, bo takie krąpie nie trafiają się często. Może wy potraficie rozpoznać tę rybę?

Jiga niestety urywam w którymś z kolejnych rzutów, i na końcu agrafki ląduje gumowa imitacja ochotki. Mam jeszcze 2-3 brania, niestety nie wcięte. Po 2 godzinach obowiązki wzywają i czas uciekać, mimo że mam ochotę zostać nieco dłużej.

Spinningowe klenie w kwietniu

 Nad Wisłę wracam ponownie około 19:00. Zestaw w ręku ten sam, tym razem jednak będę wędkował w innym miejscu i na inne wabiki. Na agrafce ląduje nieduży, pękaty wobler. Czy znajome miejsce, które w poprzednich latach dawało mi klenie, okaże się nadal szczęśliwe? A może klenie wyprowadziły się stąd po zimie?

Szybko okazuje się że nadal tu są! I nie biorą delikatnie, podejrzliwie, podskubując przynętę, jak to mają w zwyczaju wczesno-wiosenne klenie. Pierwsze branie to mocne uderzenie. Podbieram klenia pewnie ręką:


Po chwili wyciągam kolejnego, bliźniaczo podobnego. 

Następne branie jest jak zaczep. Szybko orientuje się, że mam na kijku coś większego. Ryba początkowo zaskoczona, po chwili rozpoczyna piękną walkę, tym mocniejszą im bliżej jest brzegu. Tym razem będzie potrzebny podbierak. Udaje się za pierwszym razem. Na brzegu ląduje pierwszy w tym roku duży kleń, z wielkim pękatym brzuchem:


Wypuszczony do wody odpływa powoli i majestatycznie.

Po zmroku łowię jeszcze jednego klenia, po czym wracam do domu.


Komentarze