Wędkarski Poker


"Los chce ze mną grać w pokera, raz mi daje raz zabiera"- słowa piosenki Zenka Martyniuka doskonale oddają listopadową rzeczywistość na krakowskiej Wiśle. Jedni koledzy łowią, inni nie, jeszcze innym fajne ryby spadają z kija. Ja osobiście zeszłoroczny listopad miałem rewelacyjny. Tegoroczny mocno rozczarowuje i często wracam z nad wody o kiju.


Dwie filozofie "sandaczowania"

Są dwie filozofie sandaczowania. Jedni godzinami siedzą w jednym miejscu wytrwale rzucając w punkt. "Sandacz musi podejść" - mówią. 

Drudzy skaczą z miejsca na miejsce twierdząc, że sandacza trzeba "wychodzić".

Osobiście spróbowałem obu podejść, i zdecydowanie skłaniam się ku temu drugiemu. 

Po pierwsze: z wiekiem mam coraz mniej cierpliwości do ślęczenia w jednym miejscu, i próbuję sobie to łowienie nieco urozmaicić.

Po drugie: wierzę, że drogi wędkarza i żerującego sandacza muszą się skrzyżować, i zdecydowanie można dopomóc szczęściu zmieniając regularnie miejscówki. Tym bardziej, że szukanie sandacza w naszej Wiśle przypomina szukanie igły w stogu siana. 

To aktywne podejście przynosi mi zdecydowanie lepsze rezultaty. 

Boleń udający sandacza

Lubię łowić sandacze, bolenie - niekoniecznie. Owszem, zdarza mi się złowić wiślaną rapę - od czasu do czasu, nie darzę ich jednak szczególnym sentymentem. Listopad cenię za to, że bolenie nagle znikają, zapadają się pod ziemię, oddając rzekę pod panowanie sandaczom. Rapy nie tłuką już o wodę, nie hałasują, nie wprawiają wędkarza szukającego sandaczy w konsternację. 

Z czasem nauczyłem się odróżniać większość ataków boleniowych, od tych sandaczowych. Często jednak są łudząco podobne, nieoczywiste, trudne do rozróżnienia zwłaszcza w ciemnościach nocy. I nie wierzę, że są tacy eksperci, którzy w każdym przypadku potrafią odgadnąć gatunek drapieżnika, po samym sposobie ataku na drobnicę.

Owszem, zdarza się że sandacz uderzy z boleniowym impetem w drobnicę, a jego atak jest głośny i widowiskowy. Zdarza się to jednak rzadko. 

Na ogół sandacz żeruje subtelnie, i nie lubi rozgłosu. W 90% przypadków łowiłem sandacze, gdy na wodzie nie było żadnych oznak żerowania drapieżnika. Pod wodą tymczasem odbywała się istna "rzeź niewiniątek". Czasem tylko jakieś zawirowanie wody, wyskakująca nad wodę pojedyncza rybka zdradzały, że coś jest na rzeczy. 

Sandaczowe stołówki

Znam miejsca na Wiśle, które latem i wczesną jesienią są nocnymi stołówkami boleni. Bolenie polują tam regularnie o określonych porach i robią to zawsze głośno i bardzo widowiskowo. Jeśli nastawiam się na sandacza, omijam takie miejsca szerokim łukiem. Tam sandaczy nie spotkamy. Ten gatunek lubi ciszę i spokój, i nie toleruje drapieżników innych gatunków w swoim otoczeniu. Te miejsca mogą być jednak bardzo dobrym łowiskiem sandaczy w listopadzie i grudniu.

Omijam też miejsca, w których masowo kumuluje się drobnica. Z dwóch powodów: takie miejsca ściągają inne drapieżniki (klenie, bolenie, okonie, małe sandaczyki), a większe sandacze lubią spokój. Wybiorą stołówki mniej tłoczne, ale takie w których mogą przekąsić coś konkretnego:  10-15cm klenika, pokaźną ukleję czy krąpia.

Listopadowe Sandacze

W tym miesiącu na kilka wypraw złowiłem jedynie 2 sandacze. Były to ryby przyzwoite, ale żadne okazy.

Jeden wziął na początku listopada:

fot. KN

Drugi w połowie miesiąca:

fot. KN

Przyłowiłem też przyzwoitego klenia:

fot. KN

Kolega Tomek z kolei, w biały dzień, natrafił na krótki odcinek rzeki, z którego wyciągnął kilka niedużych sandaczy i okoni. Łowił delikatnie i na nieduże gumki.
Jak powiedział - zabawa była przednia. Minusem było to, że miejsce roiło się od zaczepów a ryby brały wyłącznie z dna. Oto jedna z jego zdobyczy:

fot. TM

Niestety wciąż nie udało mi się złowić sandacza - giganta, o którym marzę od dawna. I już tracę wiarę, że ta sztuka uda się w obecnym sezonie. Ryby pokaźnych rozmiarów trafiają się niezmiernie rzadko. To trochę jak gra w totka.

 Nadal jednak nie składam broni i walczę, choć wiem, że już niebawem przyjdą mrozy, a plecionka zacznie zamarzać na przelotkach. Wtedy zarówno sandacze jak i wędkarze, udadzą się na odpoczynek na swoje zimowiska.

P.S. Ostatecznie Okręg Kraków przywrócił stary okres ochronny sandacza (sprawę opisywałem w zeszłym miesiącu). W przyszłym roku w styczniu i lutym sandacze mogą zimować już całkiem spokojnie :-)





Komentarze