Od ostatniego wpisu na moim blogu minęło sporo czasu. Ot, nie było się czym pochwalić. Koledzy wędkarze w tym roku zaliczyli już po kilkanaście wypraw wędkarskich, z różnymi skutkami. Niektórzy jeździli na pstrągi, inni próbowali łowić klenie, jeszcze inni zaliczyli pierwsze swoje tegoroczne wypady na białoryb. Ja na rybach byłem w tym sezonie zaledwie 3 razy, i dopiero za trzecim podejściem zaliczyłem pierwszą w tym roku zdobycz.
Pierwsza ryba w sezonie
Pierwsza moja wyprawa w 2022 miała miejsce pod koniec lutego, gdy próbowałem łowić jeziorowe okonie. Słowo próbowałem dobrze oddaje istotę rzeczy, ponieważ jedyną rybą z jaką miałem kontakt był średniej wielkości szczupak, który mocno giął okoniowy kijek i na dodatek spadł tuż przy brzegu.
Kolejna wyprawa - początek marca. Słoneczna pogoda zaprowadziła mnie nad rzekę, w poszukiwaniu pstrągów. Przez 3 godziny biczowania wody nie zaliczyłem kontaktu z rybą.
Wreszcie 18 marca, korzystając z urlopu i ładnej pogody, zdecydowałem się pojechać z zestawem ultra light na jeziorowy białoryb. Noce co prawda wciąż na minusie, jednak dni od jakiegoś czasu ciepłe i słoneczne z temperaturą nawet do 8 stopni na plusie, co napawało pewnym optymizmem.
Niestety, rzeczywistość nie była łaskawa. Przez pierwsze dwie godziny, mimo zmiany miejsc, mikro przynęt i technik łowienia, nie wydarzyło się zupełnie nic.
Wreszcie w trzeciej godzinie niespodziewanie poczułem życie na kijku, a po chwili w ręku wylądowała nieduża złocista wzdręga.
Dobre i to!
fot. KN
Jakoś tak się układało, że zawsze moją pierwszą spinningową rybą w sezonie był kleń lub okoń. W tym roku po raz pierwszy jest to krasnopiórka.
Gruba płoć na przedwiośniu
2 dni wcześniej, na innym zbiorniku, kolega Tomek wyciągnął w drugim rzucie piękną płoć. Jak powiedział, na delikatnym zestawie walczyła świetnie. Sam wiem, że płocie na przedwiośniu stawiają spory opór, i nieraz biorą bardzo agresywnie. Podzielił się zdjęciami:
Komentarze
Prześlij komentarz