Nie wiem jak wy, ale ja tegoroczny maj zaliczam do udanych. Praktycznie na każdym wypadzie coś się działo i przeżyłem sporo pozytywnych wędkarskich emocji.
Właśnie maj, wrzesień i październik są moimi ulubiony miesiącami wędkarskimi - miesiącami brań. Z pozostałymi różnie bywa.
Najgorszy w moim mniemaniu jest lipiec - w tym miesiącu mam co roku najsłabsze wyniki, a to za sprawą upałów i niżówek które zwykle mu towarzyszą. Ryby są wtedy mało aktywne i ospałe.
Po 5 dniach bez wędki w ręku, zdecydowałem pożegnać mijający maj i spędzić jego dwa ostatnie dni nad wodą.
30 Maj
Zacząłem o 17:00 na wodzie stojącej. Celem były okonie. Początkowo nie działo się nic specjalnego - moje gumowe przynęty były stalkowane i ścigane przez gangi małych okoni, był też przyłów szczupaczka.
Około godz. 19:00 zameldował się wreszcie garbus, na jakiego czekałem:
A w chwilę potem kolejny, większy, który był chyba na jakichś sterydach. Łowiłem już większe od niego garbusy, jednak żaden nie był tak waleczny i silny jak ten. Prawdziwy pasiasty wojownik:
fot. KN
31 Maj
Tym razem woda płynąca. Start o godz. 18:30. Tuż po zachodzie słońca, łowię swojego pierwszego w tym roku bolenia:
fot. KN
Jaź Rafała
Zwykle w drugiej połowie maja jazie są już w tarle, i kompletnie nie są zainteresowane spinningowymi przynętami.
W tym roku jednak wszystkie gatunki ryb startują z tarłem później niż zwykle, co sam obserwuje a potwierdzają znajomi. W ostatnim tygodniu Maja, kolega Rafał, dla którego Maj też okazał się być łaskawy, złowił swojego rekordowego Jazia, na jednej z podkrakowskich rzeczek:
fot. PW
Wygląda na to że kolega zdążył rzutem na taśmę. Gratuluje łowcy nowego rekordu i życzę kolejnych, dużych jazi!
Komentarze
Prześlij komentarz