Sum zamiast szczupaka
W ostatnim tekście opisywałem złowienie największego mojego jak do tej pory - szczupaka. Dwa dni później wybrałem się ponownie na szczupaki, tym razem na inne łowisko w okręgu Kraków. Niby środek dnia, jednak niebo było od rana szczelnie zasnute grubymi ciemnymi chmurami, z których jednak nie chciał spaść deszcz.
Obławiałem wodę cierpliwie jerkami i gumami. Na wodzie nie działo się jednak nic szczególnego - cisza i spokój. Do momentu, kiedy zauważyłem poruszenie na powierzchni. Żadne tam uderzenie, po prostu kilka małych rybek wyskoczyło w popłochu nad lustro wody.
Rzuciłem w tamtą stronę jerkiem i powoli przeprowadziłem blisko tego miejsca. Odpowiedź była natychmiadtowa: w momencie kiedy jerk przepływał w miejscu, gdzie coś terroryzowało drobnice, nastąpiło mocne szarpnięcie, które skwitowałem zacięciem. Przy powierzchni wody chlapnął się bok drapieżnej ryby. Spory szczupak, pomyślałem, widząc zielonkawy bok w barwach moro.
Po kilku minutowej walce na brzegu wylądowałem jednak... sum. Złowiłem sporo wąsaczy na Wiśle, ale jest to mój pierwszy sum z wody stojącej. I zarazem pierwszy sum złowiony na jerka.
Po wypuszczeniu ryby i czyszczeniu podbieraka ze śluzu, zauważyłem wodne stworzonko które przykleiło się do mojej ręki. Wydaje mi się że jest to larwa któregoś z gatunku ważek:
Pstrągi potokowe
Dzień wcześniej miałem okazję wyskoczyć na 2 godziny na pstrągi. Udało mi się złowić trzy, pięknie wybarwione i waleczne rybki. Każda z nich miała na sobie pijawki.
Komentarze
Prześlij komentarz