Lipiec pod znakiem klenia



Nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu na wędkowanie. W ciągu ostatnich dwóch tygodni, byłem na rybach dosłownie trzy razy. Moja złota wiślana passa została wreszcie przerwana - pierwsza z trzech  ostatnich wypraw, nie przyniosła żadnej ryby. Miałem co prawda coś większego na kiju, ale po kilku sekundach ryba spadła, i nie dam słowa że nie był to leszcz-kapotnik.  Kolejne dwa wypady były już jednak owocne. 

Nocne klenie

Trwająca od kilku tygodni susza i upały odsłoniły wiele miejsc zwykle niedostępnych dla wędkarzy. Jak wszystko w życiu, ma to swoje plusy i minusy. 

Z jednej strony przy niskich stanach wody możemy się dostać do miejsc, które rzeka zwykle zazdrośnie strzeże. W spodnio-butach czy nawet woderach jesteśmy nieraz w stanie obłowić każde miejsce na danym odcinku nawet tak dużej rzeki jak Wisła. 

Dodatkowo łatwiej jest namierzyć stanowiska ryb - nie są tak rozproszone i zajmują określone, głębsze miejsca miejsca w rzece, których przy niżówkach jest niewiele. 

Z drugiej strony mocno nagrzana, słabo natleniona i płytka woda sprawia, że ryby są apatyczne i nie żerują  intensywnie. Wchodząc do Wisły w woderach czułem jak ciepła jest woda. W takich właśnie warunkach przyszło mi łowić podczas nocnej eskapady,  która zakończyła się powrotem na tarczy.

Pogoda ma jednak to do siebie, że jest zmienna. Po fali upałów przyszły deszcze i znaczne ochłodzenie, a poziom wody znacząco poszedł w górę. Nie było więc innego wyjścia jak wybrać się na ryby ponownie. 

Zacząłem tuż przed zmrokiem, i już po przyjściu nad rzekę okazało się że tętni ona życiem. Ryby odżyły, i na całym odcinku rzeki zastałem szalejące drapieżniki. Prawdopodobnie bolenie. 

Po zmroku zniknęły, a ich miejsce zajęły klenie. Na pierwsze branie nie musiałem długo czekać. Było delikatne, ale ryba okazała się spora. Już po chwili fotografowałem na brzegu okazałego klenia, 52cm:

fot. KN

Uwielbiam takie klenie - pękate, złociste, z wielkim brzuchalem i pokaźnym łbem. 

Ryba po krótkiej reanimacji wraca do wody, a ja łowię dalej. 

Kleń wziął na niemały wobler. Widząc że kluski są aktywne, zmieniam wędkę sandaczową na lżejszą, kleniową, z żyłką 0.16mm. Zakładam niewielki wobler.

Po chwili mam kolejne branie, tym razem kleń mniejszy, którego nie mierzę:

fot. KN

Po dłuższej przerwie kolejne branie. A właściwie dwa delikatne skubnięcia. Zacinam i czuję, że mam coś grubego na wędce. Ryba stawia mocny opór, ale hol jest kontrolowany. 

Stojąc  w wodzie ściągam zapięty na magnesie kamizelki podbierak i pewnie podbieram rybę. Na brzegu okazuje się, że jest to wyrównanie mojego dotychczasowego rekordu - kleń 53cm!:

fot. KN

Ryba mimo delikatnego brania połknęła wobler bardzo głęboko. Otwieram jej pysk, świecę latarką - widzę przynętę głęboko w gardle, na szczęście jest zapięta za jedną kotwiczkę.

 Sięgam nożyczkami, łapię za łuk kolankowy i nadspodziewanie łatwo udaje mi się odhaczyć rybę. Ufff. Kleń wraca do wody, a ja do domu.

Kolejny wiślany szczupak

 Kolejnego wieczoru woda już nieco opadła, przyjemny chłód utrzymywał się jednak nadal, przynosząc ulgę rybom i ludziom, po fali masakryczych upałów. Tym razem odwiedzam inną miejscówkę - lubię różnorodność i rzadko łowię w tym samym miejscu dwa raz z rzędu. 

Już w pierwszych rzutach mam branie blisko brzegu, ale delikatne, takie które przypomina miękki zaczep. Już dawno nauczyłem się, żeby zacinać takie "podejrzane" brania. 

Po zacięciu szaleństwo - ryba dynamicznymi zrywami ucieka to w lewo, to w prawo, szarpie sie mocno wyginając wędkę. Jest silna i zwinna, w pewnym momencie robi przepiękną świecę, niczym rasowy łosoś. 

Jeszcze nie wiem co mam na kiju - jest ciemno. W końcu, nie bez problemów, podbieram fajnego szczupaka:

fot. KN

W miejscach gdzie wiem, że mogę spodziewać się szczupaków, zakładam wolframowy przypon. Nie inaczej było tym razem. Zauważyłem że wbrew temu co twierdzą niektórzy, sandaczom on nie przeszkadza, natomiast pomoże nie stracić fajnego szczupaka.

To drugi miarowy zębaty złowiony przeze mnie w Wiśle i muszę przyznać, że wiślane szczupaki są niezwykle waleczne, zwinne i silne - mam wrażenie że zdecydowanie bardziej od ich pobratymców z wód stojących.








Komentarze