Zbliża się czas na który spinningiści tak długo czekali. Noce i poranki są coraz chłodniejsze - w powietrzu czuć jesień.
Szczupaki ze stojącej wody
W sierpniu nie jeździłem zbyt często na ryby. Po części było to spowodowane urlopem i wyjazdami, a po części tym, że ryba na Wiśle żerowała słabo. Ten kto jeździł nad naszą Wisłę często ze spinningiem w dłoni, z nastawieniem na prawdziwe drapieżniki, nie miał powodów do radości, i często wracał znad wody markotny po zarwanej bezowocnie nocce.
Patrząc na brak wody w rzece, zdecydowałem się wybrać dwukrotnie nad wodę stojącą, na szczupaki. Każdy z tych wypadów zaowocował jednym szczupakiem. Pierwszy miał - około 50cm:
Drugi już lekko przekraczał krakowski wymiar, jednak był długi i cienki jak sznurówka:
Bez kłopotu łyknął całkiem sporą gumę:
Wiślany kleń
To, że jeździłem w sierpniu nad Wisłę rzadko, nie znaczy że nie odwiedzałem jej wcale. Pojawiłem się nad jej brzegami 4 razy, nastawiając się na nocnego sandacza i trzykrotnie wracając o przysłowiowym kiju. Honor podczas czwartej wyprawy uratował kleń. Całkiem fajny już klamot:
Złowiłem go w nietypowy sposób. Usłyszałem żerujące klenie znacznie poniżej mnie, poza zasięgiem rzutu, na płytkiej wodzie. Zapiąłem na agrafkę najmniejszy sandaczowy wobler jaki miałem, zarzuciłem i przy otwartym kabłąku wypuszczałem wabik coraz niżej i niżej, trzymając lekk0 plecionkę między palcami.
Zamierzałem wypuścić wobler niżej żerujących kleni, i następnie przeprowadzić go obok nich. Jeden z kleni wpadł jednak na pomysł, by zgarnąć swobodnie spływający wobler z powierzchni. W momencie, gdy wabik przepływał nad stanowiskiem żerujących kleni, usłyszałem w ciemności chlupot. Brania nie czułem, ale momentalnie zamknąłem kabłąk i zaciąłem, a ryba już siedziała na kiju.
Powrót do gry
Chłodne noce i poranki wybudziły ryby z letniego otępienia a mnie z po-urlopowo letargu. Wody w Wiśle zaczęło wreszcie przybywać, a drapieżniki stały się coraz bardziej aktywne. Stwierdziłem więc że czas wrócić do gry i bywać nad Wislą częściej.
W jeden z pierwszych wrześniowych wieczorów, połowiłem przed zmrokiem kleni na małe top watery:
Dwa dni później pierwsza wrześniowa wyprawa na sandacza, która daje tym razem jeszcze nie miarową rybkę:
Komentarze
Prześlij komentarz