Końcówka sezonu

 


Wszystko w życiu ma swój początek i koniec, podobnie tegoroczny sezon wędkarski. Mijającego sezonu nie oceniam ani dobrze ani źle, był przeciętny, potrafił pozytywnie zaskoczyć ale również rozczarować. Po raz kolejny zauważam jednak, że wędkarstwo to ciągła nauka; co roku zbieram bagaż nowych doświadczeń. Ryby potrafią zaskakiwać i obalać utarte stereotypy.


 Liczyłem jeszcze na jakiś pozytywny akcent w Grudniu, by zakończyć sezon 2022 z przytupem, niestety z różnych względów na cały grudzień byłem zmuszony rozstać się z wędką całkowicie, i tym samym zakończyć sezon wcześniej niż zakładałem. 

Jeszcze pod koniec Listopada udało mi się złowić dwa w miarę przyzwoite sandacze. Jeden połasił się na klasykę: stary poczciwy wobler - rapala original:

fot. KN

Drugi, nieco większy, uderzył w wobler rodzimego twórcy:

fot. KN

Pierwsze branie daleko od brzegu, delikatne skubnięcie skwitowane natychmiastowym zacięciem, drugie mocne szarpnięcie na "krótkim dyszlu", czyli pod samymi nogami.

Trafiały się też niewielkie fafiki, jak ten poniżej złowiony na gumę:

fot. KN

To że ja odpuściłem Grudzień nie oznacza, że nie łowili inni. Co chwila dochodziła do mnie informacja o rybach łowionych przez kolegów. W tym oczywiście Tomka, który jest moim najczęstszym towarzyszem wędkarskich wypraw. 

Kolega walczył do końca Grudnia, nie zważając na śnieg, mróz i zamarzające przelotki. 

Poświęcenie się opłaciło. Złowił kilka grudniowych sandaczy z zimnej wody, jak ten prezentowany poniżej:

fot. TM

oraz prawdziwy już okaz, sandacza 80cm:


fot. TM

Wszystkie prezentowane ryby pochodziły oczywiście z krakowskiej Wisły

Wszystkim czytelnikom bloga, którzy regularnie go odwiedzają (poza Polską jest sporo wejść zza granicy, zakładam więc że są to nasi rodacy na obczyźnie), życzę szczęśliwego Nowego Roku i prawdziwych okazów w 2023!


Pozdrawiam

Krzysiek

Komentarze