Listopad w tym roku jest typowo...listopadowy: deszczowy, zimny i wietrzny. Co do Wisły, jeszcze na samym początku miesiąca, udało mi się złowić bolenia. Trafiały się klenie i nieduże sandacze.
Potem poziom wody na rzece znacząco wzrósł i utrzymuje się na takim poziomie do dziś, co negatywnie wpłynęło na brania i aktywność ryb.
Nie lubię spinningować na tak wielkiej wodzie, zwłaszcza późną jesienią.
W związku z tym zrezygnowałem z wieczornych wypadów nad Wisłę, i zamiast tego, wybrałem się cztery razy wczesnym rankiem na wodę stojącą. Celem był okoń.
Podczas pierwszego wypadu złowiłem kilka niedużych okoni, a do tego dołożyłem szczupaka (wszystkie ryby złowione na gumy):
Podczas kolejnego wypadu rybki były jeszcze bardziej aktywne, mimo lejącego z nieba deszczu i zimnego wiatru.
Tym razem nie reagowały jednak kompletnie na przynęty gumowe, a jedynie na te mocniej pracujące - nieduże cykady i błystki obrotowe. Oczywiście koniec zestawu miałem zabezpieczony cienkim, wolframowych przyponem.
Szybko łowię szczupaka na obrotówkę:
Za chwilę kolejnego, większego, na niewielką cykadę, którą połknął łapczywie i głęboko. Niezbędny okazał się rozwieracz do paszczy, który pozwolił bezpiecznie odhaczyć rybę. Na okoniowej wędeczce do 8gr dał nieźle popalić:
Kiedy deszcz przestaje padać, wreszcie pojawia się upragniony okoń, który uderza w agresywnie podbijaną cykadę:
Gdy go holuje, odprowadzają go 3 inne tej samej wielkości, bacznie przyglądając się całej sytuacji i dramatowi kolegi, który jednak odhaczony zaraz dołącza z powrotem do kompanów.
Liczę na to, że okonie się uaktywniły, jednak nic z tego. Znikają równie szybko jak się pojawiły.
Wracam.
Kolejne dwie wyprawy na tę samą wodę nie przynoszą już nawet jednego brania.
Gdzieś pod skórą czuję, że sezon powoli chyli się ku końcowi, i trzeba będzie pogodzić się z faktem, że prawdopodobnie nie zakończę go już żadną okazową rybą.
Przeczytaj podobne:
Komentarze
Prześlij komentarz