Wiosenne klenie i białoryb

 


Niektórzy twierdzą, że w kwietniu niespecjalnie jest co łowić na spinning. Ja mam z tym odwrotny problem, bo widzę za dużo opcji, a na wszystko tak mało czasu!

Trzeba wybierać między kleniami, jaziami, białorybem na spinning. A są przecież jeszcze pstrągi! Siłą rzeczy, trzeba się na coś zdecydować.

To, że moje ostatnie wojaże pstrągowe nie były udane, nie oznacza, że nie łowiłem innych ryb. A więcej o tym, poniżej.


Pierwsze wiślane klenie

  Korzystając z ciepłych wieczorów, wybrałem się dwukrotnie nad Wisłę za kleniem. 

To były jedne z tych wieczorów, następujące po słonecznych dniach, kiedy wiatr się uspokaja, słońce powoli znika za horyzontem, a tafla wody się wygładza. Wiosna pełną gębą!

Woda nagle ożywa: drobnica zaczyna oczkować na powierzchni, widzę spławiające się leszcze wystawiające grzbiety nad wodę, a tu i ówdzie ataki drapieżników: kleni i boleni (tak tak, boleni! Widziałem już ich ataki w ostatnich dniach).

Już pierwsza w tym roku kleniowa zasiadka przynosi efekt - w podbieraku ląduje kleń 44cm:



Trzy dni później, w podobnych okolicznościach przyrody i o tej samej porze, łowię fajnego już grubaska, który liczy sobie 47cm:



Obie ryby złowione na wobler. Podczas każdej z tych wypraw miałem też po jednym spadzie sporego klenia. Ryb nie zobaczyłem, ale opór jaki stawiały wskazywał na ich spory rozmiar. 
Moja skuteczność wynosiła więc 50 na 50. Czy to dobry wynik? Nie wiem, oceńcie sami. 

Kleń z małej rzeczki

 Odwiedziłem też jedną z podkrakowskich rzeczek w ich nizinnym biegu, żeby sprawdzić czy weszły do niej już wiosenne jazie.

1.5 godz. łowienia nie dało jednak kontaktu z rybą. Zamiast oczekiwanego jazia złowiłem za to klenia. Wziął w jednym z ostatnich rzutów - na jiga. Wcześniej zdradził swoją obecność atakiem na drobnicę:




Na marginesie: nieraz myślę sobie, jakie to szczęście że mamy te klenie. Z ryb łowionych na spinning, tylko one występują jeszcze w naszych rzekach w dostatecznej ilości i nieraz ratują wędkarskie samopoczucie. Bez nich większość powrotów z ryb kończyła by się o kiju...

Dlaczego akurat klenie nie są jeszcze na wylocie? Zapewne ze względu na ich wyjątkową zdolność adaptacji do zmieniających się warunków i odporność na zanieczyszczenia (choć jak pokazało zeszłoroczne zatrucie Wilgi czy wcześniejsze - Odry, nawet kleń ma swoje limity).

Dodatkowym czynnikiem jest też pewnie wątpliwych walorów smakowych mięso (tak, zjadłem kiedyś klenia za dzieciaka i nie było to fajne doświadczenie).
Choć akurat kormorany cenią sobie klenie, i to pewnie one są obecnie największym zagrożeniem dla ich populacji, dziesiątkując klenie na zimowiskach.

Wiosenny białoryb

 Ale czym byłby kwiecień bez wiosennej wyprawy na białoryb? 
W kwietniu zaliczyłem też dwa wypady nad wodę stojącą.

Podczas pierwszego, miałem na kiju ładną płoć. Na oko 30cm z groszami. Była silna, wzięła na mikro jiga, przez moment pokazała się przy powierzchni i ... tyle ją widziałem. 

Nie zniechęcony próbowałem dalej, jednak przez długi czas nie działo się nic godnego odnotowania, poza okazjonalnym skubaniem mikro jiga przez maleńkie rybki.

Pod sam koniec, kiedy nieco rozczarowany miałem kończyć łowienie, trafiła się nie lada niespodzianka. Maleńki wabik zassało coś o niespotykanej sile, co bez ustanku murowało do dna. Po może dwóch minutach ryba mignęła bokiem pod powierzchnią, a ja nie byłem pewien, czy mam do czynienia z karpiem, czy z ogromnym karasiem.

Ilekroć udało mi się podciągnąć siłacza do brzegu i czekałem już z podstawionym podbierakiem, ten ponownie odjeżdżał i cała zabawa zaczynała się od nowa. W końcu udało się podebrać rybę (hol na żyłce 0,12mm trwał z 8 minut). Sprawcą całego zamieszania okazał się 45cm karp, który stał się też moim nowym rekordem karpia złowionym na spinning:



Druga wyprawa na białoryb, kilka dni później, nie była już tak okazała.

Po kilku słonecznych dniach spodziewałem się, że coś się "ruszy". Niestety ryby najwyraźniej nie miały ochoty żerować. Musiałem stawać na głowie, żeby cokolwiek "wydłubać", szukając aktywnie ryb i zmieniając miejscówki.

Ostatecznie udało mi się "wymęczyć" jedną płotkę:


...a potem drugą, która okazała się ostatnią rybką tego dnia:





Przeczytaj podobne:



Komentarze