Pierwszy Jaź w sezonie

 


W piątek wieczorem udało mi się wyskoczyć nad Wisłę, w miejsce gdzie o tej porze roku dobrze biorą klenie. Pogoda mało zachęcająca, niska temperatura i silny wiatr. Do tego woda na rzece brudna i mocno podniesiona. 

Aura nie przeszkadza jednak rybom. Po pierwszych 30 minutach mam już dwa kontakty z rybami, które tylko skubią woblerek, a po godzinie wyciągam pierwszego klenia. Nie jest duży ani mały, na oko ma 35cm.

Zaczyna się ściemniać. Kolejny rzut, sprowadzam przynętę po łuku. Silny prąd na podniesione rzece szybko znosi przynętę w kierunku brzegu. Wtedy następuje strzał, istna bomba. Odruchowo docinam i nie mogę ruszyć ryby z miejsca. Na moim delikatnym zestawie uczucie jest takie, jakbym zaciął wieloryba. Jeśli to kleń to musi być olbrzymi. 

Niestety po kilku sekundach ryba spina się. 

Kolejnego dnia, w sobotę, znów staje nad Wisłą. Tym razem w innym miejscu i w samym środku dnia. Celem tej wyprawy jest JAŹ.

Przez cały dzień niebo zasnute jest chmurami, z których regularnie co godzina kropi deszcz. Nie jest jednak zimno i zupełnie nie ma wiatru. Lubię być nad wodą w taką pogodę.

Przez pierwszą godzinę łowię dwa klenie - 35 i 25 cm.

Przenoszę się w inne miejsce, po raz pierwszy tego dnia pokazuje się na chwilę słońce.

Dokładnie obławiam jigiem każdy metr wody. W końcu czuję na kiju lekkie puknięcie. Momentalnie zacinam i czuje fajną rybę, która po 2-3 sekundach spina się. Łowię dalej. Kilka minut później mam następne branie, tym razem ryba jest dobrze zapięta, pod lustrem wody błyska krępy złoto-miedziany kształt. Już wiem że mam na kiju to po co tu przyjechałem. Podbieram rybę i złowienie pierwszego w tym roku jazia staje się faktem.

Krótko sesja i rybka wraca do wody. 

Przynętą był czarny jig imitujący pijawkę. Dzień wcześniej uzupełniłem stany i z imadełka spadło 6 sztuk.

Jaź to ryba bardzo płochliwa, według mnie znacznie bardziej niż kleń. Po holu znika całe stadko i nie mam już więcej brań. Liczę że miejsce jazi zajmą leszcze lub krąpie które też mają tu stałe żerowisko, nic takiego jednak nie następuje.

Słońce znika, zaczyna padać deszcz. Pora wracać.


Powiązane artykuły:

Jazie coś nie w gazie

O jigach i jigowaniu słów kilka

Wyjątkowo zimny kwiecień


Komentarze

  1. Super napisane, czekam na następne relacje ! Z pozdrowieniami Pancerny Majonez :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz